czwartek, 1 lutego 2018

SZLAKAMI HISTORII 2 - Bojery na Naroczy.

Witold Kurski – były zawodnik bojerowy

     GDZIE  NA ŚLIZGACH LODOWYCH  ŻEGLOWALI  POLSCY  STUDENCI 
                               PRZED 1940 ROKIEM --  JEZIORO  NAROCZ

O istnieniu przed  drugą wojną żeglarstwa akademickiego na jeziorze Narocz dowiedziałem się na kursach żeglarskich w latach pięćdziesiątych, oglądając pochodzące stamtąd fotografie  żeglarskie polskich studentów przedwojennej Politechniki Gdańskiej (T.H.D.) i nawet rozmawiając z niektórymi z nich, już po wojnie gdy zostali profesorami. Ale żaden z nich nie wspomniał o żeglarstwie lodowym. Dopiero gdy w Żaglach  No  3/60 przeczytałem opowiadanie  Włodzimierza Głowackiego  NAROCZ  ZIMĄ  przedrukowane z wydania przedwojennego zorientowałem się, że nasi akademicy i na tym akwenie byli aktywni również zimą.  I nie tylko akademicy. Z artykułu Jarosława Jaszczura – Nowickiego „ Rozwój Żeglarstwa Lodowego w Polsce do Roku 1939”  zamieszczonego w opracowaniu Konferencji Naukowej 5 – 6 maja 2000 r. – HISTORIA   ŻEGLARSTWA  na stronie 209  dowiedziałem  się, że  na jeziorze Narocz, Wileńska  Chorągiew Harcerska organizowała kursy instruktorów bojerowych. A więc kursy dla Instruktorów Żeglarstwa Lodowego    były prowadzone  przed wojną nie tylko  w Augustowie przez majora Osińskiego, lecz i na Naroczy.

Zamieszczamy poniżej  to opowiadanie, ale wcześniej przytoczymy krótkie informacje o warunkach hydro-geologicznych jeziora oraz mapkę z której czytelnik zorientuje się, jak autor opowiadania jechał  z Kobylnika do schroniska koleją brzegiem jeziora i  gdzie podczas regat jego ślizg prawdopodobnie wpadł w torosy, nazywane przez autora skrzeczącymi szkierami.

Powierzchnia jeziora Narocz  79.6 kilometrów kw.
Długość                                   12.8 kilometrów
Maksymalna szerokość             9.8 kilometra
Średnia głębokość                     8.9 metrów
Maksymalna głębokość           24.8 metrów
Objętość wody jeziora            710 milionów  metrów kubicznych


Niecka jeziora jest zaliczana do typu stawowego a nie rynnowego i jest to efekt działalności lodowca. Półwysep Nanosie  rozdziela nieckę na mniejszą zwaną  Mały Ples  z największą głębokością 18 metrów  i na  większą  zwaną Duży Ples  z największą głębokością 24.8 m. Pomiędzy półwyspem  Nanosie a półwyspem przy Pasynkach  ciągną się spłycenia poniżej 1.3 metra, tylko  środkiem  jest rynna  szerokości około 400 metrów  z głębią  23 metry, łącząca obydwie niecki. Ten charakter dna ma wpływ na nawigację w lecie a w zimie na warunki lodowe.





Przeczytawszy to opowiadanie nie można się nadziwić i oprzeć wrażeniu jak skromna była strona materialna tego żeglarstwa lodowego. Ślizgi konstrukcji drewnianej zmontowane prawdopodobnie  z użyciem wyłącznie  połączeń śrubowych  z żaglami używanymi  w lecie na łodziach żaglowych,  a więc całość wykonana przy najmniejszych kosztach i te  ślizgi wspaniale sprawdzały się w najcięższych warunkach pogodowych. A ileż radości z żeglowania na takim  ,,prymitywnym” ślizgu, na dygocącym z emocji kłębku desek, lin i płótna. To wcale nie były prymitywne ślizgi, bowiem dawało się na nich żeglować i nimi  sterować. Udział studenta w takim obozie bojerowym skutkował nabyciem pozytywnych cech charakteru. Samo dotarcie od stacji kolejowej w Kobylniku do Schroniska na brzegu po przeciwnej stronie jeziora, to przebycie blisko osiemnaście kilometrów w warunkach nocy i mrozu osiemnasto stopniowego. Taksówek w tamtych czasach nie było, albo były ale nie na kieszeń studenta,  a sanie były najpewniejszym środkiem transportu w warunkach śnieżnej zimy. 
                                                                                                                                       
 Opracowano:  Gdańsk dnia 30 stycznia 2018 r.

Opracował na blogu - Paweł Kurski - fan żeglarstwa lodowego